Lisia kraina...
Trochę świeżego powietrza => Jezioro i nie tylko => Wątek zaczęty przez: Mort w Kwiecień 26, 2013, 17:10:31
-
http://www.google.pl/imgres?imgurl=http://www.tapeta-jezioro-pomost-odka.na-pulpit.com/zdjecia/jezioro-pomost-odka.jpeg&imgrefurl=http://www.tapeta-jezioro-pomost-odka.na-pulpit.com/&usg=__bGQS1vcwHndK_iuNBuEAsTVLxRo=&h=1024&w=1280&sz=790&hl=pl&start=5&zoom=1&tbnid=Fci926U1andmUM:&tbnh=120&tbnw=150&ei=wc96UcejJMvWPfzdgdAK&prev=/search%3Fq%3Djezioro%26hl%3Dpl%26biw%3D979%26bih%3D977%26gbv%3D2%26tbm%3Disch&itbs=1&sa=X&ved=0CDMQrQMwBA
-
Weszłam powoli rozglądając się uważnie. Podeszłam do wody ostrożnym krokiem. Usiadłam gapiąc się. Prawdopodobnie możnaby teraz przysłac to orkiestrę dętą a i tak bym się nie odwróciła. Woda fascynowała mnie.
-
Wszedłem chwiejnym krokiem. Nadal usiłowałem jakoś przyswoić sobie to, co mówił mi Mort, ale niezbyt rozumiałem. przeszedłem chwiejnie obok lisicy, nawet jej nie zauważając. Dopiero, gdy wywaliłem się dziesięć kroków za nią, spostrzegłem, że nie jestem sam.
- Oooo... Heeej... - westchnąłem, gramoląc się na nogi. - Jestem Mort... Znaczy się Lyim.
-
Nic nie usłyszałam. Dalej gapiłam się w wodę jak zaczarowana.
-
Przekrzywiłem głowę na bok. "Dziwne", pomyślałem, "Myślałem, że tylko ja wpadam trans, podczas ktorego okolica moglaby być bombardowana, a nic bym nie usłyszał...". Podszedłem do samicy.
- Hej, jestem Lyim, a ty?! - wydarłem się jej do ucha.
-
Drgnęłam wpadając do wody. Po chwili wynurzyłam się kaszląc.
-Nie jestem głucha- mruknęłam.
-
- Wiem, sorry. - pomogłem wyjść lisicy z wody.
-
Otrzepałam się.
-Jestem Sayori choć mówią na mnie albo Say albo Yori.
-
- Say? - spytałem, przypominając sobie imię koleżanki mojej siostry Kirah, Sayony Ply. - Miło mi. Ja jestem po prostu Lyim.
-
Uśmiechnęłam się lekko. Spojrzałam w niebo siadając.
-
Również się uśmiechnąłem.
- Miło mi cię poznać. Dobrze, że jest jeszcze jakaś samica. Kirah zaczyna się już nudzić. Może się zaprzyjaźnicie? Kirah to moja siostra. Uwielbia śpiewać, zresztą, ja też. A ty? Jakie masz hobby?
-
Spojrzałam na niego bo zaskoczył mnie potok słów.
-Swoją drogą to nie bardzo wiem. Ale fascynuje mnie woda- mruknęłam.
-
Wyczułem zaskoczenie Sayori.
- Sorry, zawsze dużo gadam. Kirah ciągle mi to mówi. A propos wody, jakie masz moce? Ja władanie sześcioma żywiołami i zmianę postaci. - paplałem dalej, nie zwracając na nic uwagi.
-
-Niewidzialność i władza nad umysłami -uśmiechnęłam się szelmowsko.-Chyba najbardziej do mnie pasują.
-
Uśmiechnąłem się promiennie.
- Tak?
-
-Owszem. Lubie znikać. Ale lubię mieć też możliwość walki-uśmiechnęłam się ostrożnie na widok jego miny.
-
Usiadłem. Przyjrzałem się Sayori.
- Ciekawe. Dużo masz przyjaciół?
-
Usiadłam odsłaniając bliznę i kładąc uszy po sobie. Nienawidziłam jej. Zamyśliłam się.
-Nikogo bliskiego.- mruknęłam cicho.
-
- Przykro mi. Wszyscy moi przyjaciele też odeszli, albo nie żyją. Znam to uczucie. - spuściłem głowę, wpatrując się w swoje łapy.
-
-Ja zawsze byłam sama- powiedziałam cicho.
-
Spojrzałem Sayori w oczy.
- Nie miałaś rodzeństwa, rodziny, znajomych...?
-
-Miałam, ojciec nas nie chciał, matkę zastrzelili, rodzeństwo zabite. Wszystko się rozsypało jak domek z kart. Ale najgorsze jest to że ja się poddałam- ostatnie słowa wyszeptałam.
-
- Przykro mi. - powtórzyłem. - Przepraszam. - powiedziałem, patrząc Sayori w oczy. - Nie chciałem wywoływać w tobie złych wspomnień. Wybacz. - uśmiechnąłem się smutno. - Z moją rodziną było tak samo. Tylko ja i Kirah zdążyliśmy uciec. Od tego czasu, moją rodziną byli przyjaciele i znajomi. Ale sprawy potoczyły się inaczej, niż myśleliśmy. Rozdzieliliśmy się, część z nas... - urwałem.
-
-Nie przepraszaj bo codziennie żałuje swoich decyzji.- powiedziałam odwracając wzrok.-Ja mam już tylko Lilynette.
-
- Lilynette? A kto to?
-
-Moja kotka. Choć może to ja jestem jej.
-
- Taak... - mruknąłem, zamyślony.
-
Spojrzałam na niego.
-
Patrzyłem nieobecnie przed siebie.
-
-Eeemm...-pomachałam mu łapą przed nosem.
-
Zrobiłem zeza, patrząc na łapę Say i oprzytomniałem.
- Ummhemhem...? - wymamrotałem pytająco.
-
Uśmiechnęłam się lekko.
-
Również się uśmiechnąłem, nadal nie bardzo rozumiejąc o co chodzi.
-
Położyłam się przenosząc wzrok na wodę.
-
Również się położyłem. Spojrzałem na wodę. Po chwili woda zaczęła się burzyć, ukształtowała się z niej sylwetka lisa. Wodny lis biegł po powierzchni wody, potem stanął i zaczął węszyć.
-
Z zaskoczeniem obserwowałam lisa. Uśmiechnęłam się.
-
Po chwili pokazał się drugi lis, jakby trochę mniejszy. Zaczęły biegać i bawić się ze sobą.
-
Obserwowałam nadal się uśmiechając.
-
Stworzyłem cały wodny las. Były tam błękitnobiałe sowy, wiewiórki, jelenie, łanie, sarny, dziki, zajace i jeszcze więcej lisów.
-
W realu zaczęłabym biegać naokoło krzycząc :Kawaii!
Ale Say jest bardziej zrównoważona psychicznie.
-
__________________________________________
xD
Swoją drogą, co to jest "Kawaii!"?
-
To znaczy Słooooooooooooooooooooooooooodkie ^.^.
-
_________________________________
xD Ja w realu też ^^
-
Spojrzałam na lisa.
Mi dziś odwala zupełnie. Empiku nachodzę...xD
-
Uśmiechnąłem się do Sayori. Niestety, czułem się coraz słabszy, więc czar przestał działać. Las wpłynął do jeziora.
_________________________________
Mnie co tydzień odbija. Dostaję głupawki w skali światowej.
-
-Śliczne- uśmiechnęłam się szeroko.
xD
-
Uśmiechnąłem się skromnie.
- Dzięki. Lubię tworzyć różne rzeczy. W sakwach mam parę drewnianych przedmiotów, które zrobiłem.
-
-Ja też tworzę ale nieco inaczej. Mówiłam że mam moc umysłu? Tworzę swoje obrazy.
-
- To bardzo ciekawe. - uśmiechnąłem się, podekscytowany. - A możesz pokazać?
-
-Jesli pozwalasz- mruknęłam.-Muszę wniknąć do twojego umysłu.
-
- Ok. - usiadłem przed Sayori. - Jestem gotowy.
__________________________
Cześć.
-
Spojrzałam mu w oczy i na chwilę jakby zniknęłam ze swojego ciała. Wkroczyłam swoją osobowością do jego umysłu. Ostrożnie wygrzebałam ze swej pamięci jeden z obrazów. Był pokręcony.
Obraz :http://images04.olx.pl/ui/4/38/15/67833315_1-Zdjecie-martwa-natura.jpg (http://images04.olx.pl/ui/4/38/15/67833315_1-Zdjecie-martwa-natura.jpg)
-
- Woooow - westchnąłem, wpatrując się w piękny obraz. - Ty to zrobiłaś?
-
Wycofałam się.
-Tak, sama- powiedziałam cicho spuszczając głowę.
-
-Jak się czułeś gdy weszłam do twojego umysłu? Rzadko to robię ale ty nie wydałeś się specjalnie smutny.- Zdziwiłam się że powiedziałam aż tyle.
-
Zamyśliłem się.
- Czułem się... To było... Dziwne... Ale również przyjemne.
-
-Zauważyłam że gdy wchodzę do czyichś umysłów ci natychmiast robią się ponurzy i smutni. Tyma razem lepiej strzegłam swych barier by nie przekazać ci moich uczuć. -wyjaśniłam nieco speszona.
-
Zastanawiałem się przez chwilę nad słowami Say.
- Dlaczego się tak czujesz? Mõwisz: by nie przekazać ci moich uczuć. Tylko dlaczego jesteś smutna i ponura?
-
-To moja wina że nie mam rodziny- mruknęłam. Usiadłam patrząc na Lyim'a spokojnie.
-
Przekrzywiłem głowę.
- Nie możesz tak myśleć. Cokolwiek się stało, nie możesz posądzać o to siebie.
-
-Tle że to moja wina. Już nie licząc ojca i matki ale gdybym wtedy sobie nie poszła może udałoby mi się ich obronić.
-
Obiąłem ją łapą.
- Nie możesz tak myśleć. Przepraszam. Nie chciałem p, byś była smutna. Chcesz może pójść do teatru?
-
Zamrugałam.
-Możemy iść- uśmiechnęłam się lekko odpędzając złe myśli.
-
z/w
-
już jestem.
-
- To idziemy? Chodź. Jest tam moja siostra, strasznie uciążliwa, ale da się pogadać. Lubisz muzykę i śpiew? Miałybyście jakieś wspólne tematy... - paplałem, drepczac w stronę wyjścia.
________________
ok
-
Ruszyłam co jakiś czas potakując.
-
Wyszedłem, oglądając się na Say (i cały czas gadając xD).
-
Wyszłam.